Z życia…
Na początek pozwolę sobie zacytować post ze strony FB Świadomość.
„Zdecydowana większość ludzi pogrążona jest w lunatycznym śnie i śni koszmarny sen wariata. Każdy nieświadomy praw duchowych człowiek żyje jak zombie, nie mając pojęcia o tym, że jest niewolnikiem i owcą stadną przeznaczoną do strzyżenia, dojenia i zabijania. Na całe szczęście nieszczęścia chodzą po ludziach, bo nic ta skutecznie nie budzi ze stanu hipnozy jak dramatyczne zdarzenia. Jak napisał Steven Arroyo: najbardziej nieświadomi ludzie muszą doświadczyć najstraszniejszych zdarzeń. Dlatego nie istnieje ani dobro, ani zło, bo nigdy nie wiemy, co jest dla nas dobre, a co złe. Czasem to, co najgorsze okazuje się najlepszym, co mogło daną osobę spotkać.”
Jacek Ganczarski
Nawiązując do powyższego cytatu, konkretny przykład z życia, jak sądzę nieodosobniony…
Mężczyzna, zbliżający się do emerytury, dobrze zarabiający, można byłoby nawet użyć określenia majętny. To jedna strona medalu. Po drugiej „stary kawaler”, mieszkający z rodzicami, żyjący jak majętny nędzarz, czyli typowy sknera. Nawiązując do powyższego cytatu ukazuje się nam niezbyt ciekawy obraz… Ktoś o podobnym poziomie świadomości do naszego dzisiejszego bohatera, użyłby pewnie określenia: „Weź no, jaki pajac, ma kasiorę na koncie, jest sam, zero ogonów i co on robi? Co to za życie?” Tak… Ocenić, wyśmiać jest bardzo łatwo…
Ja widzę tam cierpienie, więzy praktycznie uniemożliwiające w pełni satysfakcjonujące życie. Widzę toksyczną, więżącą relację między nim, a rodzicami. Pełną przemocy, szarpaniny i wręcz wzajemnej nienawiści… Mimo, że przyglądając się nic na to nie wskazuje… Pełna kultura, osoby wykształcone, wręcz wygładzone… Cała walka toczy się na poziomach subtelnych. W realu widać niewielkie tarcia, choć irracjonalne i ze stojącą za nimi ogromną energią…
Widać też, jak ta relacja wpływa na zdrowie powiązanych (dosłownie), ze sobą osób. Skupię się tylko na nim. Rozjechana gospodarka hormonalna, pierwsze oznaki cukrzycy, problemy z drogami moczowymi.
No dobrze… I co teraz? Co można zrobić? Da się z tej sytuacji wyjść? Jak można pomóc?
Pisałem o tym wielokrotnie, chętnie powtórzę… Z każdej sytuacji można wyjść, dla każdego problemu może znaleźć się rozwiązanie. Być może bolesne i mało komfortowe, ale się znajdzie. Potrzeba tylko jasnej deklaracji osoby zainteresowanej, że chce zmian i potrzebuje pomocy. Bez tej deklaracji nie będzie pomocy, tylko wtrącanie się w czyjeś życie.
Tu muszę się przyznać, że sam długo z tym pracowałem i niełatwo przyszło mi zaakceptować fakt, że są osoby, które mimo wszelkich dostępnych możliwości, które mamy w dzisiejszych czasach, nie sięgną po pomoc, ani o nią nie poproszą…
Nie pozostaje nam nic innego, jak z uszanowaniem zgodzić się na to, że to ich życie i mają prawo przeżyć je po swojemu.