Dobrymi chęciami…
Życie ostatnio przypomniało mi jeden z moich ulubionych filmów pt.: „Pieniądze to nie wszystko”. Historia fikcyjna, lekko i przyjemnie opowiadająca o bardzo trudnych, żeby nie powiedzieć tragicznych chwilach dla naszego rodzimego społeczeństwa. To opowieść o uwięzieniu mentalnej, umysłowej biedzie i beznadziei. W przeciwieństwie do filmu, w realu jako społeczeństwo, wychodziliśmy z tych lochów więziennych długo i bardzo boleśnie. Ta droga naznaczona jest tysiącami pojedynczych tragedii, dramatów.
A co my dziś znowu robimy? Zapewniamy sobie powtórkę z rozrywki… Dobrymi chęciami…
Właśnie, dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane…
Przy okazji jednej z ostatnich prac, w których brałem udział, stroną byli beneficjenci naszego ostatnio coraz bardziej rozbudowanego socjalu.
Muszę przyznać, że się przeraziłem… Przede wszystkim tym, w jak krótkim czasie, jak duże straty mentalne, przez 500+ i podobne ponieśliśmy znów, jako społeczeństwo.
I ten czas… Oznacza on, że z poprzedniego bagna jeszcze się w pełni nie wykaraskaliśmy (choć trwało to dziesiątki lat), a zapewniliśmy sobie nowe.
Pamiętam, jak brat mi opowiadał, że na ścianie wschodniej, po byłych pegeerach, mimo ówcześnie panującego sporego zaludnienia nie było chętnych, ani zdolnych do pracy. Pracowników dowoził autobusami z Mazowsza.
Dziś znów całe grupy społeczne są coraz bardziej roszczeniowo nastawione do życia, a w tej roszczeniowości, bardzo butne i agresywne. Ofiara przeradzająca się w kata… To straszne i tak bardzo smutne…
We wspomnianym filmie padło określenie „sieroty po komunie”, za niedługo będzie mowa o „sierotach po 500+”. Tragedia…
Czemu nie uczymy się na błędach? Czemu nie wyciągamy wniosków?
Mimo, że sytuacja mnie zasmuca postrzegając szeroki kontekst, to nie oznacza, że nic się nie da zrobić w konkretnych, pojedynczych sytuacjach, tak jak w wyżej wspomnianej.
Można się uwolnić z takiego więzienia, przy okazji uwalniania się z Matrixa, do czego serdecznie zachęcam.
Grafika: tvn7.pl