Bo nie mam pieniędzy!

Bo nie mam pieniędzy! c.d.

Jeszcze ciekawiej jest z płaceniem za nieudane wybory…

O doborze między klientem, a specjalistą pisałem we wpisie „Subiektywne spojrzenie na relacje między klientem a specjalistą”. Była również o tym mowa nie tak dawno (w znaczeniu, jak się ustrzec) na facetpo40.pl „Ludzie uciekajta… coachowie jadą! O wysypie coachów, trenerów, a ja dodałbym do tego wszelkiej maści uzdrowicieli duchowych, guru, mentorów itd. Itp. Co zrobić, żeby nie dać się wpuścić w maliny, jak uniknąć oszustów??? A ja powiem, że tu nie ma żadnego oszustwa!!! Nikt nam nie przyłożył do głowy pistoletu, to nasz wybór! Jeśli mamy poczucie, że nas oszukano, to oznacza, że chcieliśmy i mieliśmy być oszukani i to jest właśnie lekcja! A za lekcje trzeba płacić! Ze wszech miar (jak w poprzednim wpisie) lepiej płacić pieniędzmi, niż innymi dobrami!

Czemu nam to sprawia taki problem, żeby wymienić się energią, za „niewłaściwą decyzję”? Otóż myślę sobie, że jedną z przyczyn jest wielopokoleniowy sposób wychowania i kształcenia. W taki sposób jesteśmy edukowani, można powiedzieć, od przedszkola, że wszelkie pomyłki, nietrafione wybory, wreszcie próba dbania o swoje granice, karane są w najróżniejszy sposób, od reprymendy słownej, po ocenę wreszcie (ocena – jakie to jest mocne słowo).  Dostałeś dwóję lub pałę, nauczyciel ocenia i potępia (co absolutnie nie powinno mieć miejsca), ale tak to wygląda… Mały człowiek może czuć się odrzucony, przecież nie ma prawa się pomylić, nie ma prawa mieć innego zdania… Mało tego, taki maluch, nie dość, że opr zebrał w szkole, to jeszcze wraca do domu z „oceną” i zbiera albo ciche potępienie, albo kolejny opr, albo wręcz łomot, bo jest niewystarczający, bo wstyd przynosi itd. itp. Jak za mało jeszcze w szkole i w domu, to jeszcze ksiądz w kościele postraszy grzechem, diabłem i wiecznym potępieniem??? Jakby w ogóle sam ogarniał czym jest wieczność… Ktoś wie? Bo ja nie ogarniam słowa wieczność…

Co to robi nam wszystkim na skalę społeczną, na tzw. „zbiorówce”, do której wszyscy przynależymy? Otóż ta tresura i to przekonanie wpojone od dziecka, że nie wolno się mylić niesie za sobą strach przed odrzuceniem, a co za tym idzie niechęć do wzięcia odpowiedzialności za swoje wybory… Widać to w naszym kraju i nie tylko, na każdym kroku… Biorąc choćby przykład niechęci do polubownych rozwiązań sporów, czyli wzięcia odpowiedzialności za swoje wybory i ewentualnie samodzielnego ich rozwiązania np. przy pomocy mediatora. Lepiej iść do taty, mamy, nauczyciela, w postaci sędziego który rozstrzyga problem i jeszcze na dodatek ukarze winnego… Jakże to pasuje do naszych wgranych programów, jak powinien w tym aspekcie wyglądać Świat…Niezależnie od tego po ile uczestnicy mają lat.

Biorąc pod uwagę powyższe, skoro każda pomyłka niesie za sobą ocenę i piętnowanie (wgranego wewnętrznego rodzica), to ja tego nie chcę. Jeśli nie widzę w pomyłce lekcji, tylko błąd/grzech czy co tam jeszcze innego, to jakim cudem mam jeszcze za to płacić!? To tak, jakbym został podwójnie ukarany. Czyli jak widać problem strachu przed karą i niechęć przed wzięciem odpowiedzialności ma ogromny wpływ na to, że tak chętnie wielu z nas próbuje wyłudzić darmowe usługi np. pod postacią „pomocy”, myśląc, że tym sposobem nietrafiony wybór będzie mniej bolesny. Kłopot w tym, że to przynosi bardzo nieprzyjemne konsekwencje, bo nie ma wymiany energetycznej…

W odpowiedzi na artykuł o coachach, a przede wszystkim komentarze, które pod nim się znalazły, wybieram sobie takiego specjalistę, który na tą chwilę reprezentuje moją wewnętrzną niespójność, czyli w tym przypadku nieświadomy strach przed dokonaniem „niewłaściwego wyboru”…

A co do specjalisty? Niezależnie, czy posiadają wykształcenie akademickie, czy tylko kursy, spotkać możemy świetnych, wręcz genialnych specjalistów i mamy również partaczy… I dotyczy to każdego zawodu, czy to lekarza, czy prawnika, czy inżyniera, czy wreszcie terapeuty, trenera, coacha… Więc patrząc z tej perspektywy jeśli mam dziś spotkać gorszego specjalistę, to go sobie zaproszę do swojego życia, bo akurat taka lekcja jest mi potrzebna… Choć w pierwszej chwili i tak będę właśnie specjalistę obwiniał za swoje problemy, to jemu przypiszę negatywne cechy, po to, żeby lepiej się poczuć i nie odczuwać już wczesnoszkolnego piętnowania za niewłaściwe wybory…

Żeby nie było tak łatwo to dopuszczam też taką prawidłowość, że np. świetny specjalista akurat w moim przypadku popełnia pomyłkę lub wielką gafę, tylko dlatego, że ja mam taką potrzebę (jak to wygląda ze strony specjalisty nie będę się teraz skupiał). Po czasie nikt nie jest w stanie pojąć, jak to było możliwe. Wg mnie obie strony musiały nieświadomie chcieć tego doświadczyć… Weszli ze sobą w jedną jedyną, niepowtarzalną interakcje. Jednym słowem obie strony zrobiły sobie dobrze, mają świetną lekcję; tyko czy ją przyjmą i docenią? Oto jest pytanie…

Jeśli uznam, że specjaliści dajmy na to trener czy coach, prawnik czy lekarz to niedouczone naciągacze, to będę z o wiele większym prawdopodobieństwem na takich trafiał, będę zapraszał do swojego życia tylko takich, którzy mi pokażą i upewnią w przekonaniu.

Wejście w interakcje jest zawsze właściwe i idealne, to nasza interpretacja, żeby nie powiedzieć ocena tegoż zdarzenia może być negatywna, bo np. zasadniczo się różni od tego, co tam sobie założyliśmy… Z punktu widzenia nieświadomości, tej części, która chce być odkryta wybór jest zawsze właściwy wręcz idealny na tą chwilę…

A zatem, nie wahajmy się płacić za lekcje! Nawet te, o których wcześniej myśleliśmy, że są „nietrafione”…

Grafika: Andrew Khoroshavin z Pixabay

© 2024 Wszelkie pawa zastrzeżone Powrót do życia. Projekt i wykonanie: Hedea.pl
Do góry